reklama
kategoria: Muzyka
28 lipiec 2019

The National: Zuchwali i ambitni

zdjęcie: The National: Zuchwali i ambitni / fot. nadesłane
fot. nadesłane
Rozmowa z AAronem Dessnerem.
REKLAMA
Podobno część materiału na Sleep Well Beast została skomponowana w starym kościele w Hudson. 

Rzeczywiście – wspólnie z moim bratem Bryce’em pracowaliśmy w zbudowanej w 1830 roku świątyni. Kościoły zwykle mają dobrą akustykę – ze względu na skośny dach wszystkie złe częstotliwości uchodzą w górę, a na dole zostają dobre, czyli można osiągnąć ładne brzmienie. Z tego powodu studio, które zbudowałem, też ma taki kształt, wygląda trochę jak kościół.

No właśnie – główna praca nad albumem przebiegała w waszym nowo powstałym studiu. 

Zwykle piszemy w domu i wysyłamy sobie pomysły. Tym razem jednak mieliśmy studio, które wybudowałem na swojej farmie pod Nowym Jorkiem i była to nasza kwatera główna – zbieraliśmy się tam, żeby pracować. To było coś nowego, okazało się, że praca przebiega w zrelaksowanej, a zarazem kreatywnej atmosferze, w pięknych okolicznościach przyrody.

Naprawdę jest to studio bez reżyserki?

No tak. Ale nie jest to nic oryginalnego, wielu producentów tak pracuje. Dzięki temu, że wszyscy są w jednym, dobrze wytłumionym pomieszczeniu, panuje dużo mniej formalna atmosfera. Otwarta przestrzeń otwiera umysły. Spędziliśmy razem wiele miesięcy, a potem ja długo szukałem najlepszych fragmentów, wycinając je i edytując.

Odbyliście też oryginalną sesję nagraniową w Berlinie. 

Wynajęliśmy stary kampus radiowy, zbudowany w latach 50. w Berlinie Wschodnim – coś, co przed upadkiem muru było ich BBC. Mnóstwo pomieszczeń nagraniowych, sal koncertowych, tego typu rzeczy – gigantyczny kompleks. Miejsce było długi czas opuszczone, ale ostatnio je odrestaurowano. Postanowiliśmy urządzić tam swego rodzaju happening. Zaprosiliśmy stu muzyków i nie zapowiadając żadnych gwiazd, żadnych nazwisk, sprzedaliśmy 5 tysięcy biletów publiczności, która mogła tam przyjść, poszwendać się i pozaglądać do różnych pokojów, w których grali różni artyści, w tym my, pracując nad płytą. Spędziliśmy tam tydzień, w „otwartym studiu”, zapraszając muzyków, żeby nagrali coś od siebie, żeby później umieścić to na płycie. Nie mówiliśmy im, jakie gramy funkcje, wyłączyliśmy wokal, było więc dużo improwizacji i eksperymentów. W wielu utworach na płycie pojawiają się te dźwięki, na przykład w Walk It Back czy Sleep Well Beast. Tło dla tego, co nagraliśmy na farmie – nuty, które nie mają sensu, dziwne głosy.

Mam wrażenie, że z tych eksperymentów zrodził się album bardzo dynamiczny, bardzo różnorodny brzmieniowo i kompozycyjnie. 

Są tu utwory, które nagraliśmy po prostu razem, na żywo, jak Day I Die czy Turtleneck, a które przypominają czasy płyty Alligator. Ale też eksperymentalne numery o rozbudowanej, nieprzewidywalnej strukturze, jak I Shall Destroy You, które zaczynają się w jednym miejscu, a kończą w zupełnie innym. Myślę, że to czyni ten album tak mocnym – czuć, że jesteśmy tu zuchwali i ambitni, dobrze się bawimy, ale jest to zabawa w dobrą sztukę.

Kim jest tytułowa bestia? 

Może oznaczać wiele rzeczy. Dla mnie z jednej strony ten tytuł, jak i teksty kilku piosenek na płycie, dotyczy tego, że partnerzy ranią się w związkach, że można kogoś kochać, ale być wobec niego okrutnym, zadawać mu ból. Z drugiej może dotyczyć młodego pokolenia, które pewnego dnia obudzi się i zada pytanie: dlaczego rządzą nami ci wszyscy starzy, biali bogacze, którzy niszczą świat, zamiast go naprawiać – dewastują środowisko, odbierają nam nasze prawa? Ten tytuł wyraża nadzieję, że młodzi kiedyś otworzą oczy i zrobią rewolucję. A z jeszcze innej strony – w Dark Side Of The Gym po tym, jak Matt śpiewa I’m gonna keep you in love with me for a while, pojawia się nagle niesamowity dźwięk – jakby rzeczywiście bestia wydostawała się z podziemia. Dla mnie ten album brzmieniowo jest taką bestią budzącą się do życia i czasem wymykającą się spod kontroli.

The National występował w Polsce już osiem razy. Mam wrażenie, że z polską publicznością łączy was szczególna więź. 

Bardzo lubimy Polskę, szczególnie ja i mój brat mamy do niej emocjonalny stosunek. Bywaliśmy w Polsce, zanim jeszcze powstał zespół. Ja w 1998 roku przez dwa miesiące jeździłem po całym kraju autobusem i pociągiem. Część mojej rodziny to polscy Żydzi, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Studiując na Uniwersytecie Yale, dostałem stypendium na projekt badający historię Żydów, pojechałem więc poznać miejsce ich życia i śmierci. Polska to kraj z fascynującą, a zarazem bardzo trudną historią, zamieszkany przez cudownych ludzi. Mamy naprawdę wyjątkową relację z naszą polską publicznością, kiedy przyjeżdżamy na koncerty, atmosfera jest zawsze szczególna, pełna podniecenia i uniesienia. Smakuje nam polskie jedzenie, polskie piwo – wszystko jest u was fajne! Kiedy mamy propozycję zagrania w Polsce, zawsze się zgadzamy.

Rozmawiał: JORDAN BABULA

Wywiad ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z września 2017 roku. Obecnie w sprzedaży dostępny jest lipcowy numer pisma, w którym redakcja sporo miejsca poświęciła takim wykonawcom jak: Disturbed, The Black Keys, Sabaton, King Crimson czy Nocny Kochanek. Pismo dostępne jest w kioskach w całej Polsce oraz na stronie TerazMuzyka.pl.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Lipsko
0.3°C
wschód słońca: 07:26
zachód słońca: 15:28
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Lipsku

kiedy
2025-01-17 19:00
miejsce
Szkoła Muzyczna I stopnia, Sienno,...
wstęp biletowany